Jezioro Titicaca znajduje się na granicy Peru i Boliwii i jest najwyżej położonym jeziorem żeglownym na świecie. Jego wody kryją nie tylko niezliczone legendy, ale również jedną z najciekawszych kultur prekolumbijskich – mieszkańców wysp Uros. Wyspy zbudowane całkowicie z trzciny, stanowią mieszankę tradycji, historii i nowoczesności, a ich mieszkańcy wciąż kultywują swoje odrębne zwyczaje.
To już ósmy wpis dotyczący Peru. Zachęcam do zapoznania się z poprzednimi. Lekturę warto rozpocząć od: Peru – informacje praktyczne. Następnie zwiedziłam Limę, pojechałam do Paracas i spałam w oazie Huacachina. Leciałam awionetką nad geoglifami w Nazca, by później dotrzeć do Arequipy, Kanionu Colca i w końcu nad jezioro Titicaca.
Jak dojechać nad jezioro Titicaca?
Nad jezioro Titicaca najlepiej dotrzeć z Kanionu Colca. Najpopularniejszą bazą wypadową jest miasto Puno, które leży nad samym jego brzegiem. Możecie również przylecieć z Limy bezpośrednio do Juliaca, drugiego miasta położonego nad jeziorem, ale tej opcji nie polecam. Wylot z poziomu 0 m.n.p.m. i przylot na 3800 m.n.p.m. raczej na pewno będzie skutkował chorobą wysokościową.
Najlepsze opcje to:
- Autobus z Arequipy do Puno – najprostszym sposobem jest powrót z Kanionu Colca do Arequipy, a następnie skorzystanie z autobusów, które regularnie kursują do Puno. Podróż trwa około 6-7 godzin. W Arequipie znajduje się kilka firm transportowych oferujących takie połączenia, a bilety można kupić na dworcach autobusowych lub przez Internet.
- Prywatny transport z Kanionu Colca do Puno – jeśli zależy Wam na wygodniejszej podróży, możecie wynająć prywatny samochód lub skorzystać z usługi transportu zorganizowanej przez lokalnych przewoźników. Ja niezmiennie polecam Wam wyprawę ze Studiem Wypraw, podczas której na tej trasie miałyśmy prywatny transfer z kierowcą.
Jezioro Titicaca możecie również odwiedzić będąc w Boliwii. W La Paz jest mnóstwo agencji, które organizują wycieczki nad jezioro. Najpopularniejszą bazą wypadową jest Copacabana.
Puno
Puno powszechnie uważane jest za folklorystyczną stolicę Peru. Rozciąga się na wysokości 3830 m.n.p.m. i liczy 200 tys. mieszkańców. Na zwiedzanie Puno nie potrzeba wiele czasu. Warto przespacerować się po rynku głównym, przy którym znajduje się katedra z okresu kolonialnego. Puno jest również znane z odbywającego się corocznie festiwalu Virgen de la Candelaria (Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny), który jest jednym z największych i najważniejszych świąt w Peru, pełnym tradycyjnych tańców, muzyki i procesji.
To właśnie tutaj poczułam pierwsze skutki wysokości. Mimo, że wysokość zwiększałyśmy stopniowo, czułam momentami zawroty głowy i większe zmęczenie. Na szczęście ani razu nie towarzyszyły mi bóle głowy czy wymioty. Tutaj też, przez obie noce, miałam duży problem z zaśnięciem. Spałam bardzo źle, kręciłam się, a serce waliło jak szalone. Porównałabym to do wypicia napoju energetycznego przed snem. Później wyczytałam, że to również jeden z pierwszych objawów choroby wysokościowej.
Jezioro Titicaca
Jezioro Titicaca znajduje się na wysokości 3812 m.n.p.m. i jest najwyżej położonym jeziorem żeglownym na świecie. Rozpościera się na terenie dwóch państw – wg Peruwiańczyków 60% należy do Peru, 40% do Boliwii, choć Boliwijczycy na ten temat mają dokładnie odwrotne zdanie. Ma do 175 km długości, 60 km szerokości, a głębokość maksymalną – 281 m, co czyni je trzecim pod względem wielkości jeziorem w Ameryce Południowej.
Zdziwienie wywołuje również temperatura wody. Chociaż jezioro leży w klimacie podrównikowym, to nie należy do najcieplejszych. Jego wody mają temperaturę między 6 a 13,5°C. Słony akwen jest również niemal całkowicie bezodpływowy. Do Titicaca wpływa aż 25 rzek, a wypływa tylko jedna – Desaguadero. Ma ona 320 km długości i płynie na wysokości aż 3560 m.n.p. co sprawia, że jest jedną z najwyżej położonych rzek na świecie.
Etymologia nazwy
Nazwa „Titicaca” pochodzi z języka głównych ludów Andów – Quechua i Aymara. W wolnym tłumaczeniu oznacza pumę (titi), która poluje na zająca (caca). Najprawdopodobniej nazwa jeziora pochodzi od jego kształtu. Jeśli „odwrócicie” akwen o 180° i użyjecie wyobraźni, to faktycznie zobaczycie zarówno pumę jak i zająca 🙂
Jak powstało jezioro Titicaca?
Według geologów, jezioro Titicaca jest pozostałością po śródlądowym morzu, Lago Ballivian, które istniało ok. 100 mln lat temu. Potwierdzeniem tej teorii mają być słone wody Titicaca, a także fakt, że po dziś dzień zamieszkują je ryby morskie i skorupiaki spotykane również w Oceanie Spokojnym. Znakiem, że jezioro było kiedyś częścią morza, są również ślady morskich pływów na zboczach gór oraz skamieniałe resztki morskich zwierząt na brzegach akwenu. Geolodzy podają, że jezioro utworzyć miało się z zatoki w wyniku naturalnych kataklizmów i urosnąć wraz z górami. Jak to jest możliwe? Jest to wynikiem tego, że Andy to młode, wciąż rosnące góry. Ich wzrost jest nierównomierny, silniejszy na północy, słabszy na południu.
Pływające wyspy Uros
Jest ich ponad 120 i istnieją dzięki ludowi Uros, który zapoczątkował to nietypowe siedlisko. Wyspy, choć nazywane pływającymi – nie pływają. Ich konstrukcja pozwala natomiast unosić się im na wodzie. Przeciętne wyspy miały długość do 30 m, mogły pomieścić 2-3 rodziny, były też jednak giganty na 10 rodzin. Pierwsze trzcinowe wyspy pochodzą z czasów prekolumbijskich i stanowiły schronienie przed wojowniczymi najeźdźcami.
Materiał budowalny to trzcina totora, która bardzo obficie porasta przybrzeżne wody. Po zbudowaniu wyspy zakotwicza się ją na dnie, aby swobodnie nie dryfowała. Wymaga ona nieustającej troski: średnie zanurzenie wynosi 80 cm, a w części podwodnej trzciny gniją i trzeba je uzupełniać kolejnymi warstwami od góry. Czynność ta jest powtarzana mniej więcej co trzy miesiące. Z trzciny totora buduje się też domy mieszkalne, a także lekkie łodzie o zdumiewającej ładowności (do kilkuset kilogramów) służące do utrzymania łączności z lądem. Mają one charakterystyczny kształt, z wygiętym dziobem i rufą, choć obecnie powstają też bardziej urozmaicone do przewozu turystów.
Sam lud Uros, uważany jest za najstarszy lud świata, który powstał przed narodzinami słońca. Dziś są wymieszani etnicznie z innymi, bardziej liczebnymi ludami, a jego przedstawiciele posługują się popularnym językiem ajmara.
Czy warto odwiedzić wyspy Uros?
Nie ma co ukrywać, wyspy Uros są bardzo popularną atrakcją. Obecnie to wielki skansen, gdzie od świtu od nocy obsługiwani są turyści. Wycieczka obejmuje rejs tradycyjną łodzią do wybranej wyspy, a następnie spotkanie z jej mieszkańcami. W trakcie opowiadają o wyspach i samej trzcinie, a nawet dają jej część do spróbowania (jadalny jest tylko określony kawałek, reszta wywołuje silne wymioty). Następnie za pomocą linki z kamieniem pokazują głębokość wody pod wyspą. Potem prezentowane są lokalne wybory (gliniane naczynia, łódeczki z trzciny, poszewki na poduszki itp.). Turyści zapraszani są też do domostw i zachęcani do zakupów. Za dodatkową opłatą (ok. 15 soli) możecie zostań obwiezieni po okolicy dużą łodzią z trzciny. Wizyta kończy się pożegnalną piosenką śpiewaną przez gospodarzy.
Wyspy ulokowane są tuż obok siebie i panuje na nich ogromny ruch. Można nawet odnieść wrażenie, że jest się w trzcinowym parku rozrywki. Przed wycieczką dosyć dużo czytałam na ten temat i wiedziałam, czego mniej więcej mogę się spodziewać. Nie żałuję, bo dla samego bycia na jeziorze Titicaca warto wykupić taką wycieczkę, ale był to najsłabszy punkt całego programu (pamiętajmy, że Peru stawia poprzeczkę baaaaardzo wysoko).
Warto pamiętać, że wyspy bardziej oddalone od brzegów wciąż są zasiedlone. Dotarcie do nich jest możliwe, ale nie na każdej goście są mile widziani – zwłaszcza ci z aparatami. Szacuje się, że na jeziorze do dziś żyje około 350 rodzin (200 lat temu było ich kilka tysięcy).
Wyspa Taquile
Oprócz sztucznie zbudowanych wysp Uros na jeziorze Titicaca znajdują się też te naturalne. My odwiedziłyśmy Taquile. Na wyspie nie ma ruchu drogowego, a wioski łączą kamienne ścieżki, z których roztaczają się piękne widoki. Istnieje tu wyłącznie tradycyjna zabudowa. Wyspa Taquile ma 7 kilometrów długości i 1,6 km szerokości oraz żyje na niej około 2,5 tys. osób. Mieszkańcy porozumiewają się językiem keczua, co stanowi wyjątek w tych stronach.
Wyspa uchodzi za bardzo bezpieczną, mimo, że nie ma na niej policji. Mieszkańcy, zwani Taquileños żyją według trzech pradawnych zasad: „nie kradnij, nie kłam, nie bądź leniwy”. Przywiązanie do tradycji widać choćby w ich strojach m.in. w nakryciach głowy mężczyzn, dzięki którym na pierwszy rzut oka rozpoznaje się człowieka żonatego i kawalera. Taquileños utrzymują się z rolnictwa i łowienia ryb, a także z turystów, którym sprzedają swoje wyroby rękodzielnicze. Co ciekawe robieniem na drutach zajmują się głównie mężczyźni. Przywiązanie mieszkańców do tradycji doceniło UNESCO, wpisując w 2005 roku wyspę na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego.
Wstęp na wyspę jest płatny 10 soli. Duża wysokość oraz rozrzedzone powietrze sprawiają, że jakiekolwiek wędrówki po niej wymagają naprawdę sporo wysiłku. Dotyczy to przede wszystkim dojścia z przystani do wioski na wzgórzu. Wejścia do miejscowości rozpoznacie po kamiennych bramach w kształcie łuków.
Gdzie zjeść w Puno?
Zdecydowanie polecam Wam Restaurację Mojsa, która oferuje wysokiej jakości peruwiańskie jedzenie. Jest znana z doskonałych dań z ryb i owoców morza, a także ma przyjemną atmosferę. Tutaj jadłam przepyszne ceviche oraz pierogi z mięsem z alpaki.
*materiał powstał w ramach współpracy z biurem @studiowypraw