Najbardziej charakterystycznym elementem krajobrazu na Jawie są wulkany. Choć są wciąż aktywne i co jakiś czas przypominają mieszkańcom o swojej sile to każdego dnia przyciągają setki turystów, pragnących zajrzeć do środka. Największą popularność na Jawie zyskał wulkan Bromo znajdujący się na terenie Parku Narodowego Bromo-Tengger-Semeru.
Kiedy zaczęłam przygotowania do wyjazdu na indonezyjską wyspę Jawę to nie ukrywam, że wspinaczka na wulkan Bromo budziła we mnie najwięcej emocji. Z jednej strony czułam ekscytację i radość, lecz z drugiej – strach i obawę przed tym co może się wydarzyć. Zastanawiałam się czy aby na pewno jest to bezpieczne, bo przecież wybuch może nastąpić w każdym momencie. Niespodziewanie. W końcu nadszedł ten dzień kiedy stanęłam na szczycie i zajrzałam do środka. Z głębi wydobywały się złowrogie dźwięki w postaci głośnego dudnienia i bulgotania. Emocje jakie mi przy tym towarzyszyły są nie do opisania. Może zabrzmi to banalnie, ale poczułam ogromny respekt i szacunek do naszej planety. Teraz wszystko w jej rękach…
Jak dostać się pod wulkan Bromo?
Trekking do wulkanu Bromo był kolejnym punktem podczas naszego 4-dniowego objazdu Jawy Wschodniej. Tak jak pisałam wcześniej, my korzystaliśmy z indywidualnej wycieczki, nad którą czuwała Emi z bloga emiwdrodze.pl. Całość wyniosła nas 7 300 000 rupii, czyli ok. 1 000 zł/os. W cenie mieliśmy zapewnionego prywatnego kierowcę na całej trasie (od dworca w Surabaji A do portu w Ketapang F), noclegi, śniadania oraz wszystkie opłaty za wejścia i wypożyczenie sprzętu. Zaliczkę, która była jednocześnie potwierdzeniem rezerwacji przelałam Emi wcześniej, natomiast resztę płaciłam na miejscu kierowcy. Poniżej przedstawiam Wam jak wyglądała nasza 4-dniowa trasa po Jawie Wschodniej.
Zaraz po wędrówce na wodospad Madakaripura pojechaliśmy z naszym kierowcą do miejscowości Probolinggo, gdzie mieliśmy kolejny nocleg. To większe miasteczko położone około 45 km od Parku Narodowego Bromo-Tengger-Semeru służące za sypialnię dla licznych turystów planujących trekking do wulkanu.
Wiele osób decyduje się również na nocleg w Cemoro Lawang, zaraz przy zboczu kaldery. Ten wariant wybierają z reguły turyści odbywający trekking na własną rękę. Aby dostać się do Cemoro Lawang trzeba najpierw dojechać do Probolinggo (pociągiem z Surabaji lub Yogyakarty), a następnie skorzystać z minibusa. Przejazd minibusem trwa około 1,5h, a cena biletu zależna jest od ilości osób.
My naszą przygodę z Jawą rozpoczęliśmy w jej centralnej części – mieście Yogyakarta. Jeśli nie planujesz zobaczyć wodospadu Madakaripura, to możesz pominąć Surabaję i dojechać pociągiem z Dżogdży prosto do Probolinggo. Warto przemyśleć sobie wcześniej formę przemieszczania się po Jawie, ponieważ bilety na pociąg wyprzedają się na kilka dni do przodu. O transporcie i biletach pisałam tutaj.
Gdzie spać przy Bromo?
Co można powiedzieć o miejscowościach Probolinggo i Cemoro Lawang? Niewiele. To typowa baza noclegowa dla turystów zmierzających na Bromo. Nie spodziewajcie się tutaj wysokiej ani średniej klasy hoteli. Czytając kilka blogów przed naszą podróżą, na każdym znalazłam informacje, że ich nocleg był fatalny. Grzyb na ścianach, zimna woda czy spanie w ubraniach, żeby „niczego nie złapać” to tylko kilka haseł jakie rzuciły mi się w oczy.
My do samego końca nie wiedzieliśmy co nas czeka. Podczas rezerwacji Emi wskazała mi trzy warianty cenowe za nocleg, a ja miałam wybrać ten, który najbardziej mi odpowiadał. Zażyczyłam sobie jedynie dostępu do ciepłej wody, bo wiedziałam, że noce są zimne, my jesteśmy dosyć wysoko, a nic nie denerwuje bardziej jak lodowata woda pod prysznicem, kiedy człowiek marzy o ciepłej kołdrze i kubku herbaty. Resztę byłam w stanie przełknąć. Nawet karaluchy. Nastawiłam się na najgorsze i kiedy dotarliśmy na miejsce to przecierałam oczy ze zdumienia. W Probolinggo czekał na nas domek, który posiada łącznie trzy pokoje oraz wspólną kuchnię i salon z kominkiem. Właściciele są bardzo pomocni i chętni do rozmów. No i chyba nie muszę wspominać, że ciepła woda lała się strumieniami 🙂 Jestem chyba jedyną osobą, która zachwyca się swoim noclegiem w tej części Jawy.
Obiekt na booking.com nosi nazwę KOPI-KUIN Bromo, a jeśli też korzystacie z wycieczki zorganizowanej przez Emi to możecie od razu poprosić ją o ten konkretny domek. My zdaliśmy się na los, który okazał się dla nas strzałem w dziesiątkę. Poniżej kilka zdjęć:
Dlaczego wybraliśmy wycieczkę zorganizowaną, a nie na własną rękę?
Po pierwsze dużo naczytałam się o lokalnej mafii z Probolinggo, która białych traktuje jak bankomat i na każdym kroku woła o pieniądze. Nie chodzi tu jedynie o targowanie się, bo ceny rzucane są z kosmosu, ale również o agresję w stosunku do turystów. Nagłe zmiany nazw hoteli, mówienie, że dany obiekt nie istnieje, albo wywożenie w inne miejsce np. pod swoją agencję turystyczną byleby tylko zarobić więcej to tylko nieliczne sytuacje, które są tu ponoć codziennością. Miejscowi nic z tym nie robią, bo są zastraszani przez mafię i boją się odezwać. To był główny powód dlaczego wybraliśmy wycieczkę zorganizowaną. Nie chciałam denerwować się na miejscu i tracić czasu na utarczki słowne lub krążenie od miejsca do miejsca, bo nikt nie chce mi wskazać właściwej drogi.
Po drugie podróż przez Jawę jest męcząca, ze względu na ciągłe pobudki w środku nocy oraz naprawdę spore odległości do pokonania (jeśli realizujecie taki plan jak my). Najbardziej zależało nam na tym, aby do kolejnego miejsca noclegowego docierać jak najwcześniej i być w miarę wyspanym kiedy znów zadzwoni budzik o 1 lub 2 w nocy. Podczas jazdy samochodem też mogliśmy większość drogi przespać, co nie byłoby możliwe wybierając komunikacją miejską.
Park Narodowy Bromo-Tengger-Semeru
Park Narodowy Bromo-Tengger-Semeru to jedna z największych atrakcji turystycznych Jawy. Jego teren zajmuje wielka kaldera pradawnego wulkanu Tengger o średnicy 16 km, wypełniona szarym, wulkanicznym piaskiem. Wewnątrz kaldery znajdują się młodsze wulkany: w centralnym punkcie Batok (2440m), najpopularniejszy Bromo (2393m), Kursi (2581m) oraz w oddali Semeru (3676m) będący jednocześnie najwyższym szczytem Jawy.
Lud Tengger
Na zboczach kaldery mieszka grupa etniczna zwana Tengger. Mimo, że Jawa jest muzułmańską wyspą to lud ten wyznaje hinduizm. Pojawili się tutaj w XIX wieku, uciekając przed islamską dominacją. Czym się zajmują? Są przede wszystkim rolnikami, ale w ciągu ostatnich kilku lat wielu z nich zaczęło pracę w turystyce bo przynosi większy zysk. Wulkan Bromo jak i cała kaldera jest dla nich świętym miejscem.
Raz w roku Tenggerowie przybywają na szczyt wulkanu, a następnie wrzucają do krateru ofiarę dla bogów i dla małego chłopca. Według prastarej legendy tego ludu księżniczka Roro Anteng i jej mąż Joko Seger nie mogli mieć dzieci, więc poprosili o nie bogów wulkanu. Ci obdarowali małżonków 25 potomkami, ale zażądali, aby jedno dziecko zostało złożone im w ofierze. Jeśli się nie zgodzą to wulkan wybuchnie i zniszczy wyspę. Bogowie dostali swoją zapłatę – Kesuma – najmłodszego syna.
Podczas święta Yadnya Kasada lud Tengger składa w wulkanie ryż, warzywa, pieniądze, kurczaki, a nawet kozy. Wrzucają też do krateru wyplatane z kwiatów szarotki misie i pieski. To wszystko dla małego Kesumy.
Wschód słońca na King Kong Hill
Wstajemy o 3 w nocy i szybko wrzucamy na siebie jedyne ciepłe rzeczy jakie mamy. Mimo zmęczenia czuję ekscytację i nie mogę się doczekać wschodu słońca. Wsiadamy do jeepa i kierujemy się w stronę wulkanu. Otacza nas całkowita ciemność. Całą drogę jedziemy pod górę. Momentami nasz jeep ledwo daje radę i oczami wyobraźni widzę jak zaczynamy staczać się w dół. Około 5 rano docieramy na miejsce. Wzdłuż drogi ustawia się kolejka samochodów, a ilość turystów przyprawia o zawrót głowy. Nasz kierowca jednak prowadzi nas jeszcze wyżej, gdzie dociera ponoć o wiele mniej osób.
Do wschodu słońca zostało jeszcze trochę czasu, dlatego zatrzymujemy się w przydrożnej budce na ciepłą herbatę. Żałuję, że nie wzięłam ze sobą czapki i rękawiczek, bo było naprawdę zimno. Widząc nasze miny Pani ze sklepu kładzie przed nami miskę z żarzącym się węglem i na migi pokazuje, że w ten sposób możemy się ogrzać.
W końcu docieramy na punkt widokowy. Jeszcze chwilę czekamy w ciemności, ale z każdą minutą robi się jaśniej. Od momentu, kiedy na horyzoncie pojawiła się różowo – pomarańczowa łuna, podekscytowanie wszystkich automatycznie wzrosło. Pierwsze promienie słońca zaczęły malować poszczególne obrysy wulkanów, otoczone gęstą mgłą. W oddali ukazał się najwyższy z nich, wulkan Semeru. Na pierwszym planie dominował zaś wulkan Batok, który jako jedyny jest wulkanem wygasłym. Z wulkanu Bromo, na który zaraz wejdziemy cały czas wydobywa się chmura dymu. Z każdą minutą krajobraz zmienia swoje barwy. Zdecydowanie warto wstać o 3 w nocy, aby obejrzeć to widowisko.
Dzięki temu, że wybraliśmy indywidualną wycieczkę, mogliśmy na punkcie widokowym być tak długo jak chcieliśmy. Kiedy inne grupy w pośpiechu wracały do jeepów, my po prostu rozkoszowaliśmy się widokiem.
Morze piasku „Sea of Sands”
Nadszedł czas na poznanie Bromo z bliska. Wracamy do jeepa i kierujemy się za innymi samochodami na dno kaldery. Stojąc wysoko na punkcie widokowym i obserwując wulkany z „bezpiecznej odległości” podświadomość mówiła mi, że nawet jeśli coś wybuchnie to mi się nic nie stanie. Od teraz mogło zadziać się wszystko, ale Marek uspokoił mnie mówiąc: „Jak umierać to chociaż w pięknym miejscu” 🙂 ehh..
Cała kaldera zwana „Morzem Piasku” pokryta jest pyłem wulkanicznym, przypominającym księżycowy krajobraz. Dookoła nas jeżdżą jeepy. W oddali widać pędzących jeźdźców na koniach. To kolejny środek transportu, który umożliwa dostanie się pod sam krater wulkanu Bromo.
Trekking na szczyt wulkanu Bromo
Nasz jeep zatrzymuje się na parkingu, a my mamy przed sobą jeszcze około półgodzinny trekking na sam szczyt wulkanu Bromo. Od razu czeka na nas stado naganiaczy, którzy proponują pokonanie tego odcinka na koniach. Kto jest leniwy to za 100k rupii może wjechać na wulkan na grzbiecie kuca (konie są malutkie – może to jakaś azjatycka odmiana 🙂 ). Sama wędrówka nie jest ani długa ani wymagająca, więc każdy bez problemu powinien dać radę. Według mnie wykorzystywanie do tego stworzeń jest wątpliwą atrakcją.
Po wdrapaniu się na szczyt, zaglądamy wgłąb krateru. Widać dym wydobywający się z wnętrza wulkanu oraz słychać pewien dźwięk. Trudno go określić, tak jakby wulkan po cichu mruczał, warczał, jakby coś tam w środku się gotowało, bulgotało. Jednym słowem budzi respekt. W głowie od razu pojawiają się myśli, co by było gdyby…
Warto przejść się wzdłuż krateru, pójść w lewą stronę i dojść do przeciwległego końca. Droga jest dość wąska, ale nie jest niebezpieczna. Mnóstwo tam pyłu wulkanicznego. Czasem tonie się w nim po kostki. Nie da się obejść krateru dookoła! Krajobraz ze szczytu wulkanu jest niesamowity. Praktycznie gdzie nie spojrzymy, przed nami roztacza się morze piasku i zastygnięta lawa. Cały obraz jest tak piękny, że momentami wydaje się być nierealny.
Informacje praktyczne:
- 4-dniowa wycieczka po Jawie Wschodniej obejmująca wulkan Bromo kosztowała nas ok. 1 000zł/os. Jeśli nie chcesz korzystać z prywatnego kierowcy to do Probolinggo najłatwiej jest dostać się pociągiem z Surabaji lub Yogyakarty.
- Trasa z Yogyakarty do Probolinggo zajmuje 9/10h dlatego warto rozważyć jakiś przystanek po drodze.
- Z Probolinggo do Cemoro Lawang kursują minibusy. Ich cena zależna jest od ilości osób. Cemoro Lawang to miejscowość położona na skraju kaldery.
- W Cemoro Lawang, hosteli jest pod dostatkiem. Nie musisz wcześniej ich rezerwować. Najlepiej dojechać, przejść się 5 minut po wiosce i zapytać czy mają wolne pokoje.
- Organizując samodzielny trekking do wulkanu uważaj na lokalną mafię, o której pisałam wyżej. Nie daj się naciągnąć na jakiekolwiek opłaty za oglądanie Bromo i jego sąsiadów. Wejście na teren parku narodowego jest darmowe i żadne bilety nie obowiązują. Zapłacisz tylko za ewentualną, poranną wycieczkę.
- Ubierz się na cebulkę. Noce są naprawdę zimne, natomiast za dnia robi się gorąco. Przyda się również czapka, rękawiczki i okulary przeciwsłoneczne.
- Miej ze sobą dużą ilość wody pitnej oraz jakieś przekąski.
- Pamiętaj, że wulkan Bromo jest aktywnym wulkanem, w 2004 roku w wyniku nagłej erupcji zginęło dwoje turystów – wybierając się na tę wycieczkę robisz to na własną odpowiedzialność. Pamiętaj aby być na bieżąco z informacjami o aktywności indonezyjskich wulkanów.
- Podróżując za granicę to ty jesteś w danym kraju gościem. To my powinniśmy podporządkować się pod panujące reguły. Nie warto się kłócić czy denerwować, myśląc że w naszym kraju takie sytuacje się nie zdarzają. W Indonezji na wiele rzeczy należy przymknąć oko i akceptować ją taką, jaką jest – różnorodną, kolorową, pełną kontrastów, zazwyczaj piękną ale czasem i niebezpieczną.
- Na moim instagramie znajdziesz relację z wędrówki na Bromo.
Super opis, zdjęcia jak do gazety podróżniczej !
Dziękuję bardzo :*
Super zdjęcia 🙂 jakim apartatem je robisz? Blog miło się czyta.
dziękuję 😉 wszystkie zdjęcia robię telefonem Huawei Mate 20 pro