Koniec Świata na Horton Plains

Byłam na końcu świata! W sumie to nawet na dwóch końcach świata – Małym i Dużym. Ale po kolei… Park Narodowy Równin Hortona to część Centralnych Wyżyn Sri Lanki wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na terenie parku rośnie las mglisty zajmujący jedynie 1% zasobów leśnych kuli ziemskiej.

Po powrocie z plantacji Lipton’s Seat byliśmy tak wykończeni, że położyliśmy się spać przed 18:00 i zasnęliśmy od razu. Kolejnego dnia czekała nas (znowu) wczesna pobudka. Budzik zadzwonił o 4 nad ranem, brutalnie informując nas o nadejściu nowego dnia.

W nocy temperatura spadła do 0 stopni więc założyliśmy na siebie wszystkie ciepłe rzeczy znalezione w plecakach. Bez śniadania wyszliśmy przed pensjonat i po chwili usłyszeliśmy nadjeżdżającego tuk-tuka. Wszyscy normalni ludzie o tej porze jeszcze śpią, więc wiedzieliśmy, że to na pewno po nas 🙂

W planach na ten dzień był Park Narodowy Równin Hortona, do którego chcieliśmy dotrzeć przed wschodem słońca. Podobno równiny można podziwiać do godziny 10 rano, zanim nie zostaną przysłonięte przez gęstą mgłę. Miejsce to słynie z bardzo kapryśnej pogody i niskich temperatur. Tylko nieliczni mogą cieszyć się świetną widocznością.

Spacer po Horton Plains zajmuje około 4h stąd też zrodził się pomysł, aby rozpocząć zwiedzanie tak wcześnie i zakończyć je przed teoretycznym załamaniem pogody. Faktycznie wracając do tuk-tuka chwilę po 10 rano widzieliśmy zbliżające się chmury, a chwilę później pojawiła się mgła.

Jak zwykle – mieliśmy szczęście.

Jak dojechać do Horton Plains?

Podróż tuk-tukiem z Haputale zajęła nam dobrą godzinę. Warto dodać, że do Parku Narodowego Równin Hortona nie jeździ komunikacja miejska – dostaniesz się tam tylko prywatnym środkiem transportu.

My wynajęliśmy tuk-tuka z kierowcą na całe dwa dni, który przyjechał po nas o umówionej dzień wcześniej godzinie. Wśród turystów popularne są również samochody, lecz jest to droższa sprawa.

Przed wjazdem do parku zatrzymaliśmy się na chwilę, aby sfotografować wschód słońca.

Kawałek dalej stał strażnik, który skierował nas do budki po kupno biletów wstępu. Czytaliśmy wcześniej, że nie ma tu stałej ceny za wjazd. Tak naprawdę chyba wszystko zależy od dnia, pogody i humoru strażnika. Doliczono nam opłatę za tuk-tuka z kierowcą, milion pięćset podatków i nie wiadomo czego jeszcze, a cena końcowa wyniosła nas 8000rs (168,56zł).

Na pytanie „Ile i czemu tak drogo?” strażnik odpowiedział, że to wszystko zależy od kursu walut. Szkoda tylko, że u niego ten kurs zmieniał się co 5 minut, bo osoby za nami płaciły już 5500rs (115,88zł).

Co dalej?

Po zakupie biletów musieliśmy jeszcze pokonać 5 km tuk-tukiem, aby dotrzeć do miejsca rozpoczęcia trekkingu. Wokół nas roztaczała się mgła, ale dzięki dobremu oku naszego kierowcy udało się zobaczyć jelenie. Podobno w tym miejscu jest ich całkiem sporo.

Po dotarciu na miejsce skierowaliśmy się do budki kontrolnej, będącej jednocześnie punktem startu. Kontrola była bardziej szczegółowa niż na lotnisku. Trzeba wyjąć wszystko z plecaka i nie można zabrać ze sobą niczego, co zapakowane jest w folię lub plastik. Tak więc jeśli masz ze sobą jakieś batony, cukierki czy ciastka to musisz przepakować je do papierowej torby. Godzili się jedynie na wodę (dzięki Bogu), lecz zrywali z niej etykietę.

W końcu przyszedł czas na wyczekiwany trekking.

Spacer wokół Horton Plains

Cała trasa po Parku Narodowym Równin Hortona ma kształt pętli więc niezależnie, w którą stronę pójdziemy – na końcu wrócimy do tego samego miejsca. Jej długość wynosi 10 km i zajmuje 3-4h.

Droga prowadzi zarówno przez dżunglę jak i poprzez sawanny. Krajobraz jest bardzo urozmaicony. My rozpoczęliśmy spacer od lewej strony, tak aby najpierw zobaczyć Small World’s End (Mały Koniec Świata) i World’s End (Duży Koniec Świata). Z każdą kolejną godziną jest większe prawdopodobieństwo na pojawienie się mgły dlatego zależało nam, aby dotrzeć tam jak najwcześniej. Idąc w prawo dojdziesz do Baker’s Falls, a dopiero później na Mały i Duży Koniec Świata.

Na początku wspomniałam, że w parku rośnie las mglisty inaczej nazywany lasem deszczowym zajmujący jedynie 1% zasobów leśnych kuli ziemskiej. Rozpoczynając spacer tak jak my – od lewej strony pierwsze 5 km drogi przemierzysz właśnie przez dżunglę. Rosną w niej paprocie, bambusy karłowate, fiołki i inne.

Druga połowa pętli wygląda zupełnie inaczej od poprzedniej. Gęsty las ustępuje miejsca sawannie. Zaskakujące jest to, że w jednej chwili z wilgotnej dżungli, która jak gąbka zbiera z chmur całą wodę, przenieśliśmy się na suchą sawannę o gorącym klimacie.

Cała trasa idzie po prostym i nie jest szczególnie wymagająca czy trudna. Jedynie krótki fragment do samego wodospadu Baker’s Falls trzeba zejść po kamieniach trochę w dół.

Small World’s End (Mały Koniec Świata)

Po ponad 2 km dotarliśmy na Mały Koniec Świata. Jest to klif o wysokości 270 m. Po porannej mgle nie ma ani śladu. Przejrzystość powietrza wspaniała. Widać nawet południowo-wschodnie wybrzeże Sri Lanki. Po chwili oddechu ruszamy dalej. Wszyscy turyści kierują się ścieżką po prawej stronie (zdjęcie poniżej), my natomiast obieramy drogę po lewej. Idziemy wzdłuż wąskiej ścieżki na skraju przepaści, często zgięci w pół z powodu gęstej roślinności. Nie trzeba się cofać, bo po około kilometrze fragment ten łączy się z właściwą drogą. Widoki niezapomniane.

World’s End (Duży Koniec Świata)

Po niecałym kilometrze dochodzimy do Dużego Końca Świata. Klif ten wyrasta na 870 m. Tu również przy dobrej widoczności można zobaczyć południowe wybrzeże Cejlonu. Między dwoma końcami świata jest 600m różnicy w wysokości, dlatego myślałam, że droga będzie prowadziła pod górę. Jak się jednak okazało szliśmy cały czas po płaskim lub nawet w dół. W końcu to nie wysokość n.p.m.

Zatrzymaliśmy się tu na dłuższą chwilę, aby odpocząć i coś zjeść. Słońce grzało niemiłosiernie – wszystkie ciepłe rzeczy wróciły do plecaków. W tym miejscu również kończy się dżungla i rozpoczyna sawanna. Czy wy też na poniższym zdjęciu widzicie głowę słonia?

Baker’s Falls

Ruszamy dalej. Nagła zmiana krajobrazu robi wrażenie. Kilka kolejnych kilometrów idziemy przez sawannę i stepy. Przed samym wodospadem czeka nas zejście po kamieniach, ostro w dół.

Po zobaczeniu wodospadu został nam jeszcze spory fragment, aby powrócić do miejsca, w którym rozpoczęliśmy wędrówkę. Droga jest malownicza i mija bardzo szybko. Pogoda dopisała nam w 100%. Na parking dotarliśmy około 10 rano. Chwilę później cały park zniknął w gęstej mgle. Jeśli chcecie zwiedzić Horton Plains to naprawdę warto przyjechać tu o wschodzie słońca. Później nie będzie nic widać, a niektóre fragmenty drogi mogą być niebezpieczne.

Informacje praktyczne:

  1. Do Parku Narodowego Równin Hortona nie jeździ komunikacja miejska – dostaniesz się tam tylko prywatnym środkiem transportu.
  2. Nie ma stałej ceny biletu wstępu. Ceny wahają się od 5000rs – 8000rs i zależne są od humoru Pana Strażnika.
  3. Najlepszy czas na zwiedzanie parku jest od wschodu słońca do 10 rano.
  4. Pamiętaj, że w tym rejonie noce i poranki są bardzo zimne, a dni upalne – ubierz się na cebulkę.
  5. Podczas trekkingu miej przy sobie wodę do picia.
  6. Przy wejściu na teren parku czeka Cię szczegółowa kontrola – nie można wnieść nic zapakowanego w folię lub plastik (poza wodą).
Tagged , , , , , , ,

3 thoughts on “Koniec Świata na Horton Plains

  1. Za miesiąc tam będę, jak pandemia pozwoli.. no w każdym razie bilety kupione. Super cenne informacje dajesz.
    A na tych zdjęciach to ja bardziej mamuta widzę niż słonia 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *