Trekking do Zaginionego Miasta – Ciudad Perdida

Ciudad Perdida czyli Zaginione Miasto ukryte pośrodku gór Sierra Nevada de Santa Marta to jedno z najciekawszych i zarazem najtrudniej dostępnych miejsc w Kolumbii. Stanowi jeden z najważniejszych zabytków z czasów prekolumbijskich nie tylko w tym kraju, ale także w całej Ameryce Centralnej. Archeolodzy oszacowali, że miasto wybudowano prawdopodobnie około 800 roku naszej ery, co czyni je o wiele starszym od peruwiańskiego Machu Picchu!

Zaginione Miasto przez miejscowych znane jako Teyuna. Założone zostało około 800 roku naszej ery, czyli ponad 600 lat wcześniej niż słynne Machu Picchu. Zamieszkane przez kilka tysięcy osób z cywilizacji Tayrona było głównym centrum politycznym regionu. Odkryte dla świata zostało dopiero w latach 70. ubiegłego wieku. Składały się na niego liczne wyrzeźbione na zboczu gór tarasy (do dzisiaj zachowało się ich 169), kilka małych okrągłych placów oraz sieć łączących je dróg wyłożonych kamiennymi płytami. Drogę do osady w końcowym jej odcinku stanowiło natomiast ponad 1200 stopni wykonanych z kamienia.

Baza wypadowa do zwiedzania Ciudad Perdida

Naszym punktem wypadowym do zwiedzania dwóch pobliskich parków narodowych – parku Tayrona oraz Ciudad Perdida było miasto Santa Marta. Santa Marta oraz jej okolice są bardzo popularne jeśli chodzi o taki typowy wypoczynek na plaży. Można tu spotkać wielu turystów – bardzo często Kolumbijczyków, którzy wybierają te rejony na swój urlop. 

Samo miasto czasy świetności ma już za sobą, jednak jest… najstarszym kolonialnym miastem Ameryki Południowej. Pośród budynków historycznego centrum kryją się perły kolonialnej architektury. Dodatkowo Santa Marta kojarzona jest z wyzwolicielem Ameryki – Simónem Bolívarem, który właśnie tutaj zmarł. Więcej na temat Santa Marty znajdziecie tutaj.

Kiedy odwiedzić Ciudad Perdida?

Większość Kolumbii znajduje się pod wpływem klimatu równikowego, jednak jest on bardzo zróżnicowany ze względu na duże różnice wysokości. Kraj wznosi się od poziomu morza do prawie 6 tysięcy metrów w pasie Andów, przecinających kraj, by później znów opadać w kierunku dżungli Amazońskiej.

Jeśli chodzi o Ciudad Perdida to najlepiej celować w miesiące pomiędzy grudniem a kwietniem. Wówczas średnia temperatura powietrza wynosi pomiędzy 23 a 30 °C, a opady, o ile występują, są sporadycznie.

To musicie wiedzieć przed trekkingiem do Ciudad Perdida

W odróżnieniu od peruwiańskiego miasta Inków, Ciudad Perdida wciąż nie jest oblegane przez międzynarodowe tłumy. Jednym z powodów jest trudność dotarcia. Nie ma wygodnego pociągu, który dowiezie leniwych turystów. Żeby dostać się do Ciudad Perdida musimy udać się na minimum czterodniowy trekking przez porośnięte dżunglą góry.

Ponadto Zaginione Miasto można zobaczyć jedynie z licencjonowanym przewodnikiem, ponieważ przechodzi się tutaj przez chronione rejony, w których żyje ludność rdzenna. Są tylko cztery biura w Kolumbii, które organizują taką wyprawę – znajdziecie je zarówno w Internecie jak i lokalnie spacerując ulicami Santa Marty. My skorzystałyśmy z firmy Magic Tour Colombia, z którą współpracuje Domi (ZielonyPlecak).

Cena takiego trekkingu niestety stale rośnie. Ja swój rezerwowałam jeszcze w zeszłym roku po niższej stawce. Obecnie jest to koszt około 1.750.000 COP czyli około 1500 zł. Co ważne: każda agencja ma taką samą cenę wyprawy!

Podczas trekkingu do przejścia jest łącznie około 50 km. Można wybrać trekkingi, które trwają od czterech do sześciu dni. Trasa jest taka sama, niezależnie od wybranej długości. Wybierając się na taki trekking zawsze idzie się w zorganizowanej grupie. Nasza liczyła włącznie z nami 12 osób. Jeśli nie mówicie po hiszpańsku, to warto dopytać o angielskojęzyczną opcję. My mieliśmy dwóch przewodników i jednego tłumacza.

Trasa do Zaginionego Miasta jest naprawdę bardzo męcząca. Decydując się na taki trekking musicie mieć tego świadomość i mierzyć siły na zamiary. Jeśli nie macie dobrej kondycji fizycznej to lepiej odpuścić. Pamiętajcie, że poza samą długością trasy dochodzi do tego upał i bardzo duża wilgotność powietrza.

Trekking do Ciudad Perdida

Pierwszy dzień rozpoczyna się poranną zbiórką w biurze podróży w centrum Santa Marta. Możecie tu zostawić swój pozostały bagaż i zabrać ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy (poniżej umieściłam listę niezbędnych rzeczy). Pamiętajcie, że im lżejszy plecak tym lepiej dla Was.

Następnie wsiadamy do terenowego Jeepa i jedziemy około dwóch godzin do małej miejscowości El Mamey. Czeka tu na nas lunch oraz krótka odprawa z przekazaniem najważniejszych informacji. Mamy także możliwość poznania pozostałych osób z grupy oraz naszych przewodników, którzy będą nam towarzyszyć przez kolejne dni. Poniżej znajduje się mapa całej trasy, którą musimy pokonać. Rozpoczynamy przygodę na około 110 m.n.p.m., a nasz cel jest na 1200 m.n.p.m. Przy czym kilka razy trzeba zejść, żeby później ponownie wspiąć na wcześniejszą wysokość.

Pierwszego dnia idzie się tylko cztery godziny, za to cały czas stromo pod górę i w promieniach palącego słońca. Po około dwóch godzinach jest przerwa na soczystego arbuza i ananasa. Dla mnie była ona zbawieniem 🙂 

Po południu dochodzimy do pierwszego obozu, w którym spędzimy noc i zjemy kolację. Każda grupa ma swojego kucharza, który przygotowuje jedzenie z produktów transportowanych przez muły. W obozach śpi się na łóżkach piętrowych, okrytych moskitierami – w końcu jesteśmy w dżungli, więc zarówno komary, jak i inne insekty dają się mocno we znaki.

Kolejny dzień rozpoczyna się bardzo wcześnie. Pobudka o godzinie 5:00, szybkie śniadanie i zaraz po wschodzie słońca wyruszamy w dalszą trasę. Czeka nas osiem godzin trekkingu, z dwugodzinną przerwą na lunch. Do kolejnych obozów, w których spaliśmy dochodziliśmy najczęściej pod wieczór, chwilę przed zachodem słońca – tak, aby na spokojnie zjeść kolację, umyć się i iść spać. Pamiętajcie, że jesteśmy niedaleko równika i dzień rozpoczyna się około 6:00 rano a kończy około 18:00 wieczorem.

Mamy to!

Do Zaginionego Miasta docieramy trzeciego dnia rano – nocleg wcześniej spędza się w obozie właściwie pod samymi ruinami. Standardowo czeka nas wczesna pobudka, śniadanie i ostatnie podejście. Aby dotrzeć do Ciudad Perdida trzeba najpierw przedostać się na drugą stronę rzeki (wchodząc na drewnianą kładkę zawieszoną na linie – coś na styl takiej prowizorycznej tyrolki), a następnie pokonać ponad 1200 kamiennych schodów!

Mamy to! Udało się! Jesteśmy w Ciudad Perdida. Wdrapałam się tu ostatkiem sił, a jeszcze czeka nas droga powrotna. To co mnie najbardziej zaskoczyło, to wielkość tego miasta, na które składa się kilkaset kamiennych okręgów, położonych na różnych wysokościach. Kiedyś stanowiły one fundamenty domów, w których mieszkała lokalna ludność. Domy były prawdopodobnie budowane z drewna i roślin – w związku z tym, nic z nich nie zostało do dzisiejszych czasów. 

W samym Zaginionym Mieście spędziliśmy około 2-3 godzin, w trakcie których nasz przewodnik opowiadał wiele o historii tego miejsca oraz o rdzennych ludach je zamieszkujących. Ciudad Perdida zostało odkryte dopiero w latach 70-tych XX wieku – przez szabrowników, którzy wykradli znajdujące się tam złoto. Ostatecznie miejsce trafiło pod ochronę kolumbijskiego instytutu antropologicznego, a teren został udostępniony do zwiedzania na początku lat 80-tych.

Krótka historia Ciudad Perdida

Założycielami i mieszkańcami Ciudad Perdida była ludność Tayrona. Mianem tym określa się kilka plemion żyjących w górach Sierra Nevada de Santa Marta w Kolumbii, które pomimo pewnej odrębności etnicznej, współpracowały ze sobą na różnych płaszczyznach, utrzymując między innymi relacje handlowe. Na co dzień ludność ta trudniła się rzemiosłem, rybołówstwem i uprawą warzyw i owoców.

Początkiem końca Ciudad Perdidy była hiszpańska konkwista, która w dość krwawy i agresywny sposób podbijała tereny Ameryki Południowej od przełomu XV i XVI wieku. Chociaż mieszkańcy miasta bronili się przed kolonizatorami dość długo i zaciekle, podzielili oni los innych plemion prekolumbijskich – zostali zmuszeni do ucieczki i ukrywania się. 

Po tym, jak opuszczono Ciudad Perdida, osada popadła w zapomnienie i pozostawała nieznana aż do lat 70. XX wieku, kiedy to odkryli ją poszukiwacze skarbów. Jednak co ciekawe, przedstawiciele niektórych endemicznych grup etnicznych twierdzili, że ich plemiona wiedziały o istnieniu tego „zaginionego” miasta i regularnie odwiedzały go, jeszcze zanim zaczęli docierać do niego ludzie z zewnątrz.

Cywilizacje rdzenne w Ciudad Perdida

Dzisiaj na terenie gór Sierra Nevada de Santa Marta żyje kilka plemion uważanych za potomków ludu Tayrona, są to między innymi społeczności Arhuaco, Wiwa i Kogi. Ich członków spotykaliśmy w trakcie naszego trekkingu. Wciąż kultywują stare tradycje, zwyczaje i rytuały oraz wiodą życie z dala od cywilizacji i nie korzystają z jej dobrodziejstw. Warunki w jakich żyją tamtejsi ludzie, zdecydowanie odbiegają od standardów życia reszty Kolumbijczyków. Potomkowie plemion noszą proste ubrania, często chodzą boso. Domostwa stanowią chatki zbudowane z kamieni, liści palmowych i gliny.

Podczas drugiego dnia trekkingu zostaliśmy zaproszeni do lokalnej wioski, aby móc poznać kilka zwyczajów. W kolumbijskich górach Sierra Nevada de Santa Marta plemiona całymi dniami żują liście koki, wzmacniając ich działanie wapnem pozyskiwanym ze sproszkowanych muszelek. Biały proszek (nie mylić z kokainą!) noszą w pojemnikach zwanych poporo, które zawsze mają przy sobie. Poporo to tykwa z wystającym z niej patyczkiem, którym Indianie wydłubują wapno aby potem go oblizać, a mokry patyczek wycierają o brzeg tykwy. Ponieważ powtarzają tą czynność kilkadziesiąt razy dziennie, osad z ich śliny z wapnem i resztkami liści koki zadziwiająco szybko przyrasta wokół tykwy tworząc wapienny kamień. Po kilku miesiącach kamyczek może ważyć nawet kilogram, a niektóre urastają do gigantycznych rozmiarów. 

Żucie liści, podobnie jak noszenie butów, zarezerwowane jest jednak tylko dla mężczyzn. Ze względu na identyczne stroje i bardzo podobne rysy twarzy, właśnie po butach i naszyjnikach jesteśmy w stanie rozróżnić płeć napotykanych osób. 

Będąc na szczycie Ciudad Perdida odwiedziliśmy także duchowego przywódcę Koguis. Jego dom znajduje się w sercu Zaginionego Miasta. Mieszka w nim razem z żoną i dziećmi. Mamo jest bardzo ważną postacią w Kolumbii. To właśnie on, we własnej osobie wraz z żoną widnieje na banknocie 50 tysięcznym. Mamo wręczył każdemu bransoletkę (symbol pozytywnej energii), która ma nam zapewnić dobre zdrowie.

Powrót z Ciudad Perdida

Powrót z Ciudad Perdida zajmuje 1,5 dnia. Trzeciego dnia u mojej siostry pojawiła się wysoka gorączka i mocne osłabienie dlatego byłyśmy zmuszone wrócić na koniach. O własnych siłach byłoby to niemożliwe. Po powrocie do wsi El Mamey zjadłyśmy ostatni lunch, wsiadłyśmy do samochodów terenowych i wróciłyśmy do Santa Marty. 

Co zabrać ze sobą do Ciudad Perdida?

Przed wyruszeniem w drogę dostałyśmy listę rzeczy, które koniecznie trzeba zabrać w trekking do Zaginionego Miasta. Pamiętajcie, że swój bagaż będziecie musieli ciągle ze sobą nosić więc im lżejszy plecak tym lepiej. Zdecydowanie przyda Wam się:

  1. Plecak – najlepiej taki wyprofilowany, górski.
  2. Pokrowiec przeciwdeszczowy na plecak – wybieramy się do lasu tropikalnego i w zależności od pory roku, należy się spodziewać mniejszych lub większych ulew.
  3. Kurtka przeciwdeszczowa – jak wyżej.
  4. Środek przeciw komarom – ja polecam Moskito Guard. Mają zarówno spray, krem do twarzy jak i chusteczki nawilżające.
  5. Filtr przeciwsłoneczny.
  6. Klapki – do przechodzenia przez rzekę oraz kąpieli w campach.
  7. Minimum kosmetyków, które są Wam potrzebne – najlepiej w małych ilościach. O kosmetykach do makijażu zapominamy 🙂
  8. Ubrania na każdy dzień – przez bardzo dużą wilgotność ubrania w ogóle nie schną, dlatego przygotujcie sobie cztery komplety ubrań.
  9. Buty trekkingowe.
  10. Ręcznik z mikrofibry – szybkoschnący.
  11. Wkładka do śpiwora (prześcieradło) – dostaniecie takie w Decathlonie za około 40 zł.
  12. Minimum 1,5 litra wody na pierwszy dzień wędrówki – później macie możliwość dolewania sobie wody filtrowanej w campach na trasie.
  13. Gotówkę – w obozach i po drodze mija się sklepiki, w których można się zaopatrzyć w jakieś jedzenie czy picie.
  14. Czołówka – w nocy w campach jest bardzo ciemno, wszystkie światła są wyłączane.
  15. Powerbank – w campach są miejsca do ładowania sprzętu, ale z reguły jest kilka gniazdek na całą grupę.

Ciudad Perdida – czy warto?

Zdecydowanie! Ale nie wiedziałam tego od razu, bo przeogromne zmęczenie odbierało mi możliwość cieszenia się tym co jest tu i teraz. Tu nawet nie chodzi o samo Zaginione Miasto, ale o drogę do niego. To była niesamowita przygoda, do której bardzo często wracam myślami. To także idealna możliwość do sprawdzenia samego siebie. Podczas trekkingu wielokrotnie toczyłam walkę między tym co podpowiada mi umysł, a tym co jest w stanie zrobić moje ciało (zabrzmiałam trochę jak Chodakowska hehe)

Fakt, że spałam w kolumbijskiej dżungli, pływałam w rzece, miałam do czynienia z lokalną ludnością i poznałam fajnych ludzi sprawia, że naprawdę polecam każdemu ten trekking. Jeśli macie dobrą kondycję fizyczną, chodzicie po górach i lubicie takie aktywności to myślę, że bez problemu dacie radę.

*materiał powstał w ramach współpracy z biurem @studiowypraw

Tagged , , , , , , , ,

6 thoughts on “Trekking do Zaginionego Miasta – Ciudad Perdida

  1. Witam! Mam pytanie do osób które odwiedziły Ciudad Perdida. Warto? Która pora roku jest najlepsza? Planujemy wyjazd w drugiej połowie października. Może ktoś z Was był tam w tym okresie?

  2. jeśli dobrze rozumiem – ta wycieczka zajęła łącznie 5 dni: pierwszego wyjazd z Santa Marta, trzeciego rano na miejscu i początek powrotu, a piątego na koniec dnia w Santa Marta, tak?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *