Wodospad Diyaluma to drugi co do wielkości wodospad na Sri Lance. Położony na uboczu, w rejonie wyżyn cejlońskich jest jednym z najbardziej spektakularnych wodospadów na świecie, na szczycie którego znajdują się naturalne baseny.
Przed południem wróciliśmy do Haputale. Ubraliśmy stroje kąpielowe, zjedliśmy szybki obiad w pobliskiej restauracji i razem z naszym kierowcą udaliśmy się w kierunku wodospadu Diyaluma.
Wiele osób poświęca na wodospad cały dzień, lecz my chcieliśmy połączyć go razem z Parkiem Narodowym Równin Hortona, tak aby na noc być już w miejscowości Ella.
Jak dojechać do Diyaluma Falls?
Aby odwiedzić wodospad najlepiej zatrzymać się w Haputale lub Ella. Dojazd tuk-tukiem z Haputale trwa około godziny, z Ella – dwie. Kursują również autobusy, lecz my po drodze nie widzieliśmy ani jednego. Popularne są również wypożyczalnie motorów i skuterów.
My zdecydowaliśmy się na tuk-tuka dlatego, że gonił nas czas. Wiedzieliśmy, że autobusem będziemy jechać trzykrotnie dłużej, a chcieliśmy zdążyć ze wszystkim przed zachodem słońca. Należy pamiętać, że na Sri Lance ciemno robi się już chwilę po 18:00.
Jeśli nie chcesz wchodzić na szczyt to mimo wszystko warto podjechać w okolice Diyaluma Falls Bridge. Z tego miejsca rozciąga się przepiękny widok na wodospad, a natura znowu pokazuje swoją potęgę i siłę. Zobaczcie sami:
Powyższe zdjęcie pochodzi z bloga TheCommonWanderer
(my nie widzieliśmy wodospadu z tej perspektywy – skupiliśmy się na wejściu na szczyt i kąpieli w naturalnych basenach)
Jak dostać się na szczyt?
Jest kilka sposobów aby wejść na szczyt. Przyznam się szczerze, że podczas planowania tej wycieczki byłam pełna obaw czy uda nam się dotrzeć na samą górę. W końcu ile blogów, tyle różnych opinii i tras. Sama już nie wiedziałam, którym źródłem mam się kierować.
Nie będę opisywać wszystkich wariantów dotarcia na szczyt – skupię się na tym, z którego my skorzystaliśmy.
Jeśli też jedziesz tuk-tukiem najlepiej od razu poinformuj kierowcę o tym, że planujesz wspinaczkę na szczyt. Jest to dla niego sygnał, że będzie musiał na Ciebie poczekać i zapewne sam zaproponuje parking jako miejsce startu. Nie jest on oznaczony i trafiliśmy tam tylko i wyłącznie dzięki wiedzy naszego Pana Tuk-Tuka.
Na parkingu, a tak właściwie małym placu z szutrową drogą, poza nami nie było nikogo. No może oprócz Pani sprzedającej kokosy. Mimo to musieliśmy zapłacić kobiecie za postój i opiekę nad kierowcą i tuk-tukiem 100rs (2,10zł) (prawie jak parking strzeżony 🙂 )
Kierowca poinformował nas, że z tego miejsca na szczyt wodospadu prowadzą dwie drogi. Jedna dłuższa, gdzie trekking trwa 1,5h i druga krótsza – ok 30 minut. Jednocześnie nie wiadomo skąd pojawił się młody chłopak, który zaoferował się zaprowadzić nas na górę, oczywiście za dodatkową opłatą.
Grzecznie podziękowaliśmy i ruszyliśmy przed siebie mając nadzieję, że odnajdziemy skrót. Lokalni mieszkańcy sprytnie pozbyli się wszystkich znaków i widząc duże zainteresowanie wodospadem postanowili przebranżowić się na przewodników, którzy pomagają zbłąkanym turystom w znalezieniu odpowiedniej drogi.
Kolega przewodnik szedł cały czas za nami i oferował pomoc – 1500rs (31,68zł) za trekking w dwie strony z czekaniem na nas na górze. Muszę przyznać, że całkiem nieźle się cenią. Udało mi się zbić cenę do 1000rs (21,12zł) ale tylko za pójście z nami na szczyt. Bez czekania i bez drogi powrotnej. Uznaliśmy, że zapamiętamy trasę i wrócimy tak samo jak przyszliśmy.
Kiedy dobiliśmy targu nasz przewodnik skręcił w niemalże niewidoczną ścieżkę prowadzącą w ciemny las, a potem przez długą trawę, która przysłaniała widoki. Po niespełna 20 minutach dotarliśmy na samą górę, gdzie wyjaśnił nam, w którym miejscu można pływać, a gdzie są tzw. „instagram points” i zniknął tak szybko jak się pojawił.
Z biegiem czasu uważam, że naprawdę warto zapłacić komuś, aby pomógł dotrzeć na górę, ponieważ nie było jakiejkolwiek szansy abyśmy sami odnaleźli skrót. Zapewne co chwilę zastanawialibyśmy się czy dobrze idziemy, a znając mnie już bym panikowała, że zaraz coś mnie zje.
Ważna informacja: W tych rejonach (ze względu na bliskość parków safari) czasem można spotkać dzikie słonie – dlatego nigdy nie spaceruj samemu!
Pływanie w naturalnych basenach na szczycie Diyaluma Falls
Po dotarciu na szczyt udaliśmy się do pierwszej części wodospadu, znajdującej się najwyżej. Jest to seria naturalnych basenów ułożonych kaskadowo, w kierunku krawędzi urwiska. Odważni mogą również przeskoczyć z jednego zbiornika do drugiego położonego niżej.
Ważna informacja: Uważajcie na pijawki! Po każdym wyjściu z wody mieliśmy ich kilka na ciele, lecz udało nam je strzepywać przed przyssaniem się.
Po dłuższym czasie poświęconym na kąpiel, zeszliśmy do ostatniego basenu znajdującego się na krawędzi, z której woda spada 220 metrów w dół. W tej części szczególnie należy pamiętać o bezpieczeństwie, ponieważ nie ma tam żadnego zabezpieczenia, miejscami jest ślisko, a patrząc w dół z takiej wysokości może zakręcić się w głowie.
Robiło się dosyć późno i musieliśmy już wracać na parking do naszego kierowcy. Mimo tego, że starałam się zapamiętać drogę – zgubiliśmy się. Weszliśmy w gęsty las, z którego nie potrafiliśmy wyjść. Kręcąc się w kółko wróciliśmy na wodospad i poprosiliśmy lokalsa o pomoc w odnalezieniu drogi. Pomógł nam i (o dziwo) nie chciał nic w zamian.
Jeśli planujecie odwiedzić wodospad Diyaluma skorzystajcie z pomocy przewodnika w obie strony 🙂
Informacje praktyczne:
- Na szczyt wodospadu prowadzą dwie drogi – dłuższa i krótsza.
- W tym miejscu warto zapłacić przewodnikowi za pomoc w dotarciu na górę. Cena za przewodnika w dwie strony 1500rs, w jedną stronę – 1000rs.
- Pamiętajcie aby się targować.
- Podczas kąpieli dokładnie oglądajcie swoje ciała i uważajcie na pijawki, których jest mnóstwo.
- Jeśli jakaś pijawka się przyssie to nie zrywajcie jej (zaczniecie krwawić) tylko posypcie ją solą. Ja miałam w plecaku mały woreczek soli na wszelki wypadek.
- Weźcie ze sobą dużo wody – trekking jest męczący. Na górze w razie czego jest malutki sklepik, w którym też można kupić coś do picia.
- Zdjęcia, zdjęciami, ale uważajcie na bezpieczeństwo. Nie ma co chojrakować, a wystarczy jeden niepewny krok i lecisz w dół.
Przemiażdząco piękne jest to miejsce <3 Jednak znając moją osobowość panikary (nie bez powodu pANIKA) przez te pijawki bankowo już bym nie weszła do wody 😀
ja całe szczęście dowiedziałam się o tym dopiero jak już wyszłam i zobaczyłam kilka na ciele mojego chłopaka ;D haha
piękne miejsce, szkoda że nie wiedziałam o nim będąc na Sri Lance
Zawsze można wrócić